Użytkownik
- Aki! - powiedziałem głośno. - Ej, spokojnie. Zabolało? Jak nie chcesz, nie musisz mi o tym opowiadać. - zostawiłem swoje rzeczy, szybko zapiąłem koszulę na dwa guziki, poszedłem za nim i delikatnie złapałem go za ramię. - Przewrócisz się zaraz.
Offline
Zaczęło kręcić mi się w głowie.
- Z- zostaw mnie proszę. Proszę. - Mimo woli zacząłem się śmiać. Nerwowo potrząsnąłem głową, żeby się uspokoić. Cholera, tabletki!
Sekundę później poczułem lekkość w głowie i przyjemny chłód podłogi.
Offline
Użytkownik
Zszokowany spojrzałem na chłopca. W ostatniej chwili podłożyłem rękę pod jego głowę, żeby się nie uderzył. Sprawdziłem jego puls i oddech. Wszystko było w normie. Wziąłem Akiego na ręce (na szczęście nie był zbyt ciężki) i przeniosłem go do swojego łóżka. Nie wiedziałem gdzie jest gabinet pielęgniarki. Stwierdziłem, że najpierw muszę spróbować ocucić chłopaka, a jeśli za kilka minut się nie obudzi, trzeba będzie poszukać pomocy. Delikatnie położyłem go u siebie na łóżku i zdjąłem z niego koszulę. Namoczyłem ręczniczek wodą (mineralną, bo innej nie miałem pod ręką) i położyłem go na czole Akiego. Potem lekko polałem jego jego twarz, ręce i klatkę wodą. Usiadłem obok niego i spoglądałem na reakcje, co chwilę sprawdzając oddech nowego kolegi. Nie wiedziałem co się tak nagle stało. Miałem wyrzuty sumienia, że w ogóle zapytałem o te przeklęte blizny. Zacisnąłem pięści i starałem się nie spanikować. Miałem nadzieję, że chłopak szybko wróci do siebie.
Ostatnio edytowany przez Sindre Rain (2010-07-06 18:31:31)
Offline
Po kilku chwilach zaczęła wracać mi świadomość. Nie pamiętam co się stało. Czuję, że leżę na czymś miękkim i że mam coś zimnego na czole. Leniwie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem zaniepokojonego bruneta siedzącego na łóżku obok mnie. Zdjąłem mokry ręcznik z czoła. Nadal kręciło mi się w głowie jednak już nieco mniej. Zauważyłem, że leżę w samych spodniach. Szybko podniosłem się do pozycji siedzącej i pytającym wzrokiem spojrzałem w oczy Sindre.
Offline
Użytkownik
- W końcu się obudziłeś! - odetchnąłem z ulgą. Zauważyłem jego spojrzenie. - Zemdlałeś.. przyniosłem Cię na moje łóżko i lekko oblałem wodą, żebyś szybciej się ocknął. No, a koszulę zdjąłem, żeby się nie pomoczyła... - podałem mu jego ubranie. - Przestraszyłem się, kiedy tak nagle upadłeś na podłogę. Zaniósłbym Cię do pielęgniarki, ale yy... nie wiem gdzie jest gabinet. - Dopiero teraz zwróciłem uwagę na resztę blizn i jego chude ciało. Przez chwilkę patrzyłem na jego tors. - Jak się czujesz? - zapytałem - Mocno się poobijałeś?
Offline
W milczeniu słuchałem bruneta. Wzdrygnąłem się czując na sobie jego wzrok. Szybko założyłem koszulę i nierówno zapiąłem guziki. Jeszcze chwilę siedziałem bez ruchu, moment później głośno nabrałem powietrza do płuc.
- Nic mi nie jest. - mruknąłem cicho. - Dzięki za wszystko, ale ja muszę już iść.
Powoli wstałem i skierowałem się w stronę drzwi, myśląc tylko o tym, by ja najszybciej wziąć leki i położyć się spać. Zdecydowanie za dużo przeżyć jak na pierwszy dzień w nowej szkole.
Offline
Użytkownik
- Aki.. poczekaj. Chyba powinieneś jeszcze trochę poleżeć... - stwierdziłem niepewnym głosem - Często zdarza Ci się zemdleć? - zapytałem. Chciałem czegoś się o nim dowiedzieć, jakoś wybrnąć rozmową z tej dziwnej atmosfery, ale niezbyt wiedziałem jak. Coś mi się wydaje, że trochę go przestraszyłem.. - Może odprowadzę Cię do pokoju, hm? Boję się zostawić Cię bez opieki.
Offline
Zaskoczony spojrzałem na Sindre.
- Nie często, ale to raczej nic poważnego. - uśmiechnąłem się słabo. Nie chciałem już o tym rozmawiać. - Naprawdę, nic mi nie jest. I nie ma potrzeby żebyś mnie odprowadzał, mieszkamy obok siebie, więc raczej się nie zgubię. - dodałem. Po chwili pchnąłem drzwi i znalazłem się na korytarzu.
Offline
Użytkownik
Wstałem i szybkim krokiem podszedłem do chłopaka.
- Nie martwię się, że się zgubisz, tylko że coś Ci się stanie - stanąłem przed nim nie pozwalając mu iść dalej. - Będę spokojniejszy jeśli jeszcze trochę z Tobą zostanę i upewnię się, że nic Ci nie jest. Wiesz, raczej nie usłyszę jeśli znów zemdlejesz, tym razem leżąc w swoim łóżku, kiedy ja będę w pokoju obok.
Offline
- Mówiłem, nic mi nie jest. - powiedziałem zirytowany. Serio, nie musi się o mnie tak "troszczyć". - Jestem po prostu zmęczony. - wyminąłem wyższego ode mnie chłopaka i szybko poszedłem do mojego pokoju, rzucając tylko "dzięki za wszystko".
Offline
Użytkownik
Przez chwilę myślałem czy iść za nim. Na jego miejscu pewnie walnąłbym takiego upartego typka. W sumie, mógłbym poczekać do jutra i spróbować wtedy z nim pogadać.. Kurde, zrażę go całkiem do siebie i tyle z tego będzie. Kij z tym. Idę do niego. Zapukałem i, nie słysząc odpowiedzi, delikatnie uchyliłem drzwi pokoju nr 5.
Ciekawe, jak szybko ten chłopak mnie znienawidzi.
Offline
Gdy już znalazłem się w moim pokoju, cicho westchnąłem i zacząłem szukać pudełka z tabletkami. Gdy już zażyłem leki, wyjąłem jednego papierosa i otworzyłem okno. Poczułem przyjemny powiew wiatru, chwilę później zaciągnąłem się pierwszy raz od kilku dni. Cholerne uzależnienie. Gdy po raz kolejny przyłożyłem fajkę do ust usłyszałem pukanie. Może sobie pójdzie. Nie poszedł - kilka sekund później usłyszałem odgłos otwierania drzwi i skrzypienie podłogi.
- Chciałeś coś? - zapytałem znudzonym tonem. Niezbyt grzecznie, muszę przyznać, ale teraz potrzebuję chwili samotności, żeby poukładać myśli. - Jak widzisz jeszcze żyję i nic mi nie jest.
Offline
Użytkownik
- Palisz - stwierdziłem na "przywitanie". On chyba po prostu lubi sobie niszczyć zdrowie i skórę. Wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. - Akurat trafiłeś na moje godziny zbytniego martwienia się o nieznajomych mdlejących mi przed oczami. I dodatkowo trujących się jakimś śmierdzącym ciulstwem. - wykrzywiłem się trochę, bo silniej poczułem zapach papierosa. Cóż, nie będę wymagał żeby przestał palić w jego własnym pokoju.
Offline
- Odpieprz się. - mruknąłem nadal nawet nie patrząc na bruneta. Powoli dokończyłem papierosa, ciągle modląc się, żeby sobie poszedł. Zamknąłem okno i odwróciłem się - niestety, stał oparty o drzwi, i patrzył się na mnie wyczekującym wzrokiem. - Ze mną już wszystko ok, żyję, chodzę normalnie i nieźle się czuję. Nie musisz się tak o mnie martwić. - powiedziałem kładąc się na łóżku i wyciągając laptopa.
Offline
Użytkownik
- Ych, dobra, jak chcesz. I tak nie zmuszę Cię do rozmowy. - podszedłem do niego, wyciągnąłem z kieszeni wizytówkę z numerem telefonu i położyłem obok chłopaka - Odezwij się, jeśli nabierzesz ochoty żeby się poznać, albo byś się źle poczuł. - odwróciłem się i skierowałem do wyjścia. Wróciłem do swojego pokoju, poprawiłem zapiętą byle jak wcześniej koszulę, dokończyłem czyszczenie sprzętu i wybrałem się na dwór, żeby przemyśleć dzisiejsze wydarzenia, i poszukać w najbliższej okolicy jakiś fajnych miejscówek do robienia zdjęć.
Ostatnio edytowany przez Sindre Rain (2010-07-07 17:55:24)
Offline